Prośba o radę...



Po odniesionej klęsce i nie przespanej z tego powodu nocy, postanowiłem odwiedzić Pradawne Drzewo. Mądrą istotę u której mógłbym zasięgnąć wskazówek, jak można zwyciężyć z tak potężnym i górującym nade mną w swej liczbie wrogiem.



-Podążaj ścieżką oświecenia. Usłyszałem. -Choć droga może być długa i kręta, a w zaistniałym momencie próba którą podjąłeś, przytłacza Cię swoim ciężarem, czara wiedzy i doświadczenia wypita podczas całej tej przygody, okaże się najsłodszym nektarem, jakim przyszło Ci kiedykolwiek się napełnić. Powiedziało drzewo.
-Prośbę mam do Cię drogi wędrowcze, byś pozbył się tych zabawnych śmieciaków z mojego obejścia. Ciągle przybywają ich nowe zastępy, a powiem szczerze, że zaczął mnie już męczyć ich widok pełzających wszędzie dokoła. A teraz idź już proszę i daj mi odpocząć. Dodało drzewo, po czym usnęło błogim snem, czekając na kolejny wschód słońca. 

Skonsternowany, udałem się wykonać prośbę o którą poprosiło mnie Pradawne Drzewo, jednocześnie rozmyślając nad tym co mi powiedziało. Śmieciaki rzeczywiście opanowały cały teren, łypiąc swoimi kolorowymi oczkami spod licznych krzaków. Wiele z nich stało się tak zuchwałych, że nie bały się ludzi, otwarcie atakując mnie na szlakach i wydeptanych dróżkach. A pośród tego wszystkiego Ludzie. Bawiący się z dziećmi i psami. Spacerujący. Wykonujący swoje codzienne obowiązki, oraz przyjemności. Zupełnie niewidomi na ogromne niebezpieczeństwo czyhające tuż obok nich.

A śmieciaki powoli lecz systematycznie zwiększały swoją przewagę liczebną, wykorzystując powszechną obojętność.